Wraz z rozpoczęciem polowania w ruch idą ulubione afrodyzjaki współczesnej popkultury. Giwery bohaterów prawie nigdy nie stygną, stuningowane czterokołowe demony królują na szosach całej
Gdyby Isaac Newton mógł zobaczyć "Szybkich i wściekłych 6", wszystkie notatki o teorii grawitacji wylądowałyby po seansie w piecu. To, co wyprawia Vin Diesel ze zmotoryzowaną ferajną, przechodzi wszelkie pojęcie! Ludzie zaczynają latać, drogie fury zaliczają potrójny kickflip, a Dwayne "Skała" Johnson miota wrogami jak piłeczką palantową. Choć film zabija szare komórki widza skuteczniej niż zabieg lobotomii, dawno już nie było w kinach czegoś tak skutecznego w podnoszeniu poziomu testosteronu. Nie dziwcie się, jeśli po seansie najdzie Was ochota na cyrkowe wyczyny za kierownicą poloneza ojca.
Akcja szóstki rozpoczyna się niedługo po wielkim napadzie w Rio De Janeiro. Rozrzuceni po całym świecie członkowie Rodziny wiodą dostatni żywot emerytowanych kryminalistów. Przeszłość daje jednak o sobie znać, gdy na horyzoncie pojawia się ponownie Luke Hobbs. Policjant o posturze King Konga i manierach kibola proponuje paczce wyczyszczenie kartotek w zamian za pomoc w ujęciu diabolicznego złodzieja Owena Shawa (najlepszy z całej obsady Luke Evans). Dla Doma to także sprawa osobista. Na usługach szwarccharakteru znajduje się bowiem jego dawna dziewczyna, uznana za zmarłą Lettie. A jak wiadomo, starej miłości – w przeciwieństwie do karoserii – rdza się nie ima.
Wraz z rozpoczęciem polowania w ruch idą ulubione afrodyzjaki współczesnej popkultury. Giwery bohaterów prawie nigdy nie stygną, stuningowane czterokołowe demony królują na szosach całej Europy, zaś londyńskie metro zamienia się w arenę turnieju MMA. Nie zabrakło też półnagich kociaków, których pełne kształty operator z lubością eksponuje. Reżyserowi Justinowi Linowi udało się zmajstrować z tych elementów napędzany paliwem rakietowym wakacyjny odmóżdżacz: efekciarski, zrobiony na luzie i ze swadą, z soundtrackiem tradycyjnie obfitującym w tłuste bity.
Choć zewsząd padają zarzuty, że "Szybcy i wściekli" zamieniają się w serial, scenarzyście wciąż udaje się zgrabnie zaplatać kolejne nitki fabuły. W trakcie seansu zwróćcie uwagę, jak wykorzystał retrospekcje z "Tokyo Drift" jako preludium do siódmej części. Nawet jeśli w dialogach znalazło się za dużo mądrości z blokowej ławki, od których usychają uszy i popcorn, równoważy je solidna porcja zabawnych one-linerów. W tych ostatnich króluje zwłaszcza The Rock.
W jednej ze scen bohaterowie szykują się do uroczystej fiesty. Poproszony o zmówienie błogosławieństwa Roman (Tyrese Gibson) wymienia kolejne dary, które wraz z kumplami otrzymał od losu. Kiedy na samym końcu dziękuje Panu za szybkie samochody, publiczności nie pozostaje nic innego, jak dołączyć do Rodziny i krzyknąć w uniesieniu: Amen!
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu